Rozpoczynam serię chwalenia się moim pięknym, dumnym krajem.
Podróże po Polsce zawsze traktuję trochę po macoszemu... Są alternatywą wyjazdów weekendowych, krótkich wypadów lub wyjazdów dodatkowych. I za każdym razem przekonuję się, jak błędne jest moje myślenie. Polska to naprawdę piękny kraj, duży i dumny, pełen zabytków na skalę światową i cudownych krajobrazów. Mamy góry, jeziora, morze, jedyną w Europie pustynię. Jesteśmy gościnni i uczynni, w kraju jest bezpiecznie.Chwalmy się tym!
Plany na Sandomierz były od dawna jednak powstrzymywała nas odległość, ok 260 km w jedną stronę. Jednak jadąc w Bieszczady...czemu nie.
Sandomierz to niewielka miejscowość, pełna uroku, rozsławiona za sprawą serialu Ojciec Mateusz. Po emisji filmu zaczęła przeżywać swój renesans, który trwa od kilku lat. I dobrze im tak:)
Miejscowość jest słooodka:)
Położona na siedmiu wzgórzach, nad Wisłą. Na rynek dostaliśmy się przez bramę Opatowską, która przy okazji jest tarasem widokowym. Za nią czekały na nas urocze kamieniczki, sklepy z pamiątkami oraz rynek główny. Z każdym krokiem podobało nam się bardziej. W mieście panuje spokojna, artystyczna atmosfera, jest gdzie zjeść i co wypić. Ratusz dominujący na rynku głównym to perła architektury, pochodzi aż z XIV wieku. Pierwotnie był wybudowany w stylu gotyckim później, w epoce renesansu, rozbudowano go. Warto w południe posłuchaj hejnału sandomierskiego z wieży.
W okolicznych górach Świętokrzyskich przez ponad dwa tysiące lat wydobywano krzemień pasiasty. Dziś awansował do symbolu ziemi świętokrzyskiej i jest chętnie kupowaną pamiątką z tego miasta.
Wpadnijcie na kawę i ciacho do Sandomierza. Warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli spodobał Ci się post, chcesz wziąć udział w dyskusji lub uzyskać wskazówki, napisz komentarz