Piszę tego posta po dwóch miesiącach od powrotu z Irlandii.W tym czasie moje wspomnienia związane z podróżą zdążyły się ułożyć, dojrzeć i mam wrażenie, że widzę więcej, niż wtedy.
Pierwotnie Galway zawiodło mnie. Nieduże miasto, pełne sklepów i pubów, jak cała Irlandia. Jakaś główna ulica, główny dom handlowy i wiele więcej nie było.
Dziś moim głównym wspomnieniem jest spacer do Mutton Island. I jest to wspaniałe wspomnienie! Jak widać, podróż zawsze lepiej oglądać z perspektywy czasu. Wtedy do głosu dochodzą wspomnienia i emocje i na ich podstawie możemy stwierdzić, czy byliśmy wtedy szczęśliwi. Ja byłam.
Moje uczucia na dodatek są potęgowane przez muzykę z Braveheart, której aktualnie słucham. Dźwięk i obraz stają się kompletne a moje serce wypełnia spokój.
Wyspa położona jest około kilometr od wybrzeża Galway i możecie tam dotrzeć betonową drogą. Na wyspie znajduje się latarnia morska oraz...oczyszczalnia ścieków ale tym za bardzo bym się nie przejmowała.:) W podróży czasem nie ważny jest cel, liczy się sama podróż.
I to była moja podróż po Galway. Cisza, kilkoro ludzi na spacerze, ocean, wiatr, na horyzoncie urocza latarnia morska. Z dala od centrum miasta, kontakt z przyrodą i spokój.
Przecież przyjechałam do Irlandii po spokój, więc czemu miałaby mi przeszkadzać oczyszczalnia ścieków.:)
Poza Wyspą Baranią w Galway nie ma zbyt wiele do zobaczenia. Jest katedra, szłam tam z wielką ciekawością...potem wzdłuż rzeki do portu, sklepu z absurdalnie drogimi wyrobami z wełny, pubów i sklepów. Ot, całe Galway:)
Przykład wysokich cen wyrobów wełnianych w Irlandii- podobała mi się chusta ze zdjęcia powyższego (lewy dolny róg). Kosztowała ona, bagatela, 130 euro. Czy to nie przesada?
Na zakończenie kilka migawek z Galway.
Szerokiej drogi
Paulina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli spodobał Ci się post, chcesz wziąć udział w dyskusji lub uzyskać wskazówki, napisz komentarz