Od dłuższego czasu podróżujemy sami. Sami organizujemy sobie wszystko. Loty, zakwaterowanie, transport, zwiedzanie. Tym razem postanowiłam wykupić wycieczkę zorganizowaną ze względu na trudności w dojeździe do klifów Moheru.
W Irlandii co prawda dojedziesz wszędzie, do najmniejszej dziury też, ale chcąc zgrać transport z kilkoma przesiadkami można niestety nie zdążyć na kolejny autobus. Jeśli nie robi ci różnicy oczekiwanie np 2 godziny na kolejny autobus to okej, mnie jednak robiło dużą różnicę. Z Limerick do klifów trzeba jechać przez Ennis (to główniejsza stacja przesiadkowa), potem przesiąść się do autobusu i dopiero na miejsce. W moim przypadku wycieczka zajęłaby mi absolutnie cały dzień tzn wyjście z domu na pociąg o 7 rano, ileś czasu oczekiwania na przesiadkę i powrót ok 21. Zdecydowałam się więc na wycieczkę zorganizowaną z biura podróży Paddywagon Tours.
Wyjazd ok 9-tej, powrót 17, klify i półwysep Burren. Brzmiało obiecująco, nie wyszło zbyt dobrze.
Niestety muszę odradzić korzystanie z tej firmy choć są jednym z głównych organizatorów wycieczek w Irlandii. Może źle trafiłam, może kierowca miał zły dzień choć i tak na końcu było dużo śmiechu.
Na klify dojechałam, na klifach zostałam, autobus musiałam gonić i tyle wyszło:)
Kierowca był irlandczykiem mówiącym ze szczególnym akcentem. Z opowieści innych wiem, że jeśli dwóch irlandczyków, zamieszkałych w różnych częściach kraju, próbuje ze sobą rozmawiać, to nie zawsze im to wyjdzie, nie rozumieją się. Tak stało się pomiędzy polką i irlandczykiem i przez to zostałam sama na parkingu, wycieczka odjechała. Już w trakcie drogi kierowca mówił, że nie będzie miał problemu, jeśli kogoś zostawi na parkingu, ktoś się spóźni. Ja się spóźniłam, źle zrozumiałam godzinę zbiórki. Zresztą nie przyszło mi do głowy, że organizator przeznaczył na główną atrakcję wyjazdu, czyli Klify Moheru, nie mniej nie więcej jak...zegarową godzinę:)
Przebiegłam cudowne klify w mniej więcej 1,5 godziny i do dziś czuję niedosyt. Jeśli wiedziałabym, że zostanę na parkingu sama to nawet nie zawracałabym sobie głowy tym pędem. Na klify trzeba mieć czas, rozkochują w sobie, chłoniesz to magiczne miejsce, chcesz tam być. Zresztą klify ciągną się przez czternaście kilometrów więc godzina czasu to absurdalnie mało. Dla kierowcy ważniejsze jednak było zawiezienie nas do sklepu z pamiątkami i zaprzyjaźnionej knajpy na lunch niż zwiedzanie klifów. Wróciliśmy 1,5 godziny wcześniej niż planowane zakończenie imprezy. Czuć było, że firma nastawiona jest tylko na zysk, turysta nie jest gościem na ich pokładzie ale w sumie szkoda o tym gadać. Zastanówcie się jednak, jeśli chcielibyście skorzystać w firmy Paddywagon Tours.
Co powiem o Klifach Moheru? To jedno z najpiękniejszych miejsc w Irlandii, w żaden sposób nie przereklamowane, dzikie i piękne. W najwyższym miejscu osiągają 214 m a chodzenie po nich to absolutna atrakcja. Na miejscu znajdziecie też kilka sklepów z pamiątkami oraz muzeum.
Polecam w pierwszej kolejności wybrać się w lewo. Prawa część z wieżą widokową O'Brien jest mniej spektakularna, choć oczywiście również warta zwiedzenia.
Kilka kilometrów za klifami rozciąga się płaskowyż Burren, którego częścią są klify. Niezłe uzupełnienie wycieczki. Dotarłam tam dzięki pomocy kierowców z innego autobusu, którzy pomogli mi gonić moją wycieczkę. Kręte, strome ulice z pięknymi widokami, potem trzy kilometry na piechotę i moim oczom ukazał się płaskowyż. Przy okazji dogoniłam też moją wycieczkę...choć lepiej było spacerować we własnym tempie i autobusem wrócić do Limerick:)
Klify to prawdziwy cud natury, półwysep też ma wiele do zaoferowania. To dzika Irlandia, Atlantyk, można się zachwycić.
Tymczasem
Paulina